Reforma Balcerowicza odbija się ludziom czkawką do dzisiaj. Kiedy w 1989r spuścił banki ze smyczy kontroli państwa a te usiadły do stołu to nie mogły się nachapać. Kto to widział 115% odsetek w skali roku. Taki kredyt rzeczywiście był nie do spłacenia. Spółdzielcy spłacali raty w wysokości 1% kapitału i 40% odsetek a 60% niespłaconych kapitalizowano (dopisywano do kapitału). Kredyt więc zamiast maleć to rósł. Pazerność banków nakręciła hiperinflację.
Zobowiązania kredytowe rozkładały firmy. Ludzie tracili pracę. Gospodarka się sypała a banki pęczniały i pewnie o to chodziło. Zostało zresztą do teraz. Nic tak się u nas dobrze nie rozwija jak instytucje finansowe. Od wczoraj krwiopijcy w bankowości zalewają się łzami, bo rząd odzyskał kontrolę nad PKO SA a to oznacza, że w tym banku koszty obsługi kredytów spadną i komercyjne będą musiały spuścić z tonu bo stracą klientów. Schudną im portfele więc się pienią i wymyślają, że rządowi nie chodzi o ludzi tylko o stołki.
Inna sprawa, że w podobnej sytuacji jak SM Hutnik w Zawierciu było też mnóstwo innych spółdzielni i takiego dołka nie mają. Więc co tam się działo nietrudno przewidzieć. Zamiast ratować, pewnie jeszcze wygarniali.
A jeszcze rok wcześniej oprocentowanie kredytów mieszkaniowych było stałe i wynosiło 3%.
Do tematu wrócimy. Pokażemy jak wtedy wyglądała pseudoumowa o budowę lokalu, bo minister Smoliński przygotował projekt otwierający w spółdzielniach drzwi dla programu Mieszkanie + a o szczegółowych regulacjach dotyczących zasad rozliczenia kosztów budowy oczywiście zapomniał, co wróży taki sam bajzel jaki w twej kwestii panuje w spółdzielniach do tej pory.
Przede wszystkim większość spółdzielni nie prowadzi precyzyjnych kont analitycznych obrazujących historię spłaty kredytu dla każdego spółdzielcy oddzielnie. Dlatego nie wiedzą, kto spłacił a kto nie spłacił i doją wszystkich równo. Przecież powierzchnie mieszkań są różne i chociażby z tego powodu kwoty kredytu do spłacenia się różnią.
Rzetelni sędziowie oddalają nieudowodnione roszczenia, ale spółdzielnie się takimi wyrokami nie przejmują. Po jakimś czasie ponawiają pozew i u innego sędziego sprawę wygrywają. Ci którzy spłacili już kredyty są więc nieustannie nękani i łupieni.
Na temat tego, że dokumentacja kredytowa w spółdzielni jest prowadzona w sposób nieprawidłowy, w protokołach lustracyjnych sporządzanych rzez armię lustratorów Jankowskiego i Jórdeczki oczywiście ani słowa. Wszystko gra i biznes hula.
Z doświadczenia moich znajomych, których niesłusznie ścigano za rzekome długi, wiem że nie należy cieszyć się z oddalania przez sądy spraw o roszczenia. Należy domagać się od sądu wydania wyroku, bo tylko on chroni przed ponownym pozwem w tej samej sprawie.
Reforma Balcerowicza odbija się ludziom czkawką do dzisiaj. Kiedy w 1989r spuścił banki ze smyczy kontroli państwa a te usiadły do stołu to nie mogły się nachapać. Kto to widział 115% odsetek w skali roku. Taki kredyt rzeczywiście był nie do spłacenia. Spółdzielcy spłacali raty w wysokości 1% kapitału i 40% odsetek a 60% niespłaconych kapitalizowano (dopisywano do kapitału). Kredyt więc zamiast maleć to rósł. Pazerność banków nakręciła hiperinflację.
Zobowiązania kredytowe rozkładały firmy. Ludzie tracili pracę. Gospodarka się sypała a banki pęczniały i pewnie o to chodziło. Zostało zresztą do teraz. Nic tak się u nas dobrze nie rozwija jak instytucje finansowe. Od wczoraj krwiopijcy w bankowości zalewają się łzami, bo rząd odzyskał kontrolę nad PKO SA a to oznacza, że w tym banku koszty obsługi kredytów spadną i komercyjne będą musiały spuścić z tonu bo stracą klientów. Schudną im portfele więc się pienią i wymyślają, że rządowi nie chodzi o ludzi tylko o stołki.
Inna sprawa, że w podobnej sytuacji jak SM Hutnik w Zawierciu było też mnóstwo innych spółdzielni i takiego dołka nie mają. Więc co tam się działo nietrudno przewidzieć. Zamiast ratować, pewnie jeszcze wygarniali.
A jeszcze rok wcześniej oprocentowanie kredytów mieszkaniowych było stałe i wynosiło 3%.
Do tematu wrócimy. Pokażemy jak wtedy wyglądała pseudoumowa o budowę lokalu, bo minister Smoliński przygotował projekt otwierający w spółdzielniach drzwi dla programu Mieszkanie + a o szczegółowych regulacjach dotyczących zasad rozliczenia kosztów budowy oczywiście zapomniał, co wróży taki sam bajzel jaki w twej kwestii panuje w spółdzielniach do tej pory.
Przede wszystkim większość spółdzielni nie prowadzi precyzyjnych kont analitycznych obrazujących historię spłaty kredytu dla każdego spółdzielcy oddzielnie. Dlatego nie wiedzą, kto spłacił a kto nie spłacił i doją wszystkich równo. Przecież powierzchnie mieszkań są różne i chociażby z tego powodu kwoty kredytu do spłacenia się różnią.
Rzetelni sędziowie oddalają nieudowodnione roszczenia, ale spółdzielnie się takimi wyrokami nie przejmują. Po jakimś czasie ponawiają pozew i u innego sędziego sprawę wygrywają. Ci którzy spłacili już kredyty są więc nieustannie nękani i łupieni.
Powstaje pytanie:
KOMU TAKI STAN RZECZY SŁUŻY?
Na temat tego, że dokumentacja kredytowa w spółdzielni jest prowadzona w sposób nieprawidłowy, w protokołach lustracyjnych sporządzanych rzez armię lustratorów Jankowskiego i Jórdeczki oczywiście ani słowa. Wszystko gra i biznes hula.
Z doświadczenia moich znajomych, których niesłusznie ścigano za rzekome długi, wiem że nie należy cieszyć się z oddalania przez sądy spraw o roszczenia. Należy domagać się od sądu wydania wyroku, bo tylko on chroni przed ponownym pozwem w tej samej sprawie.